Jako że powzięłam na dziś mocne postanowienie zrobienia czegoś konstruktywnego, nie mogło skończyć się inaczej, niż banalnym marnowaniem czasu. Sposobów na bycie zajętym nicnierobieniem jest oczywiście wiele, ale gdyby kogoś pomysłowość w krytycznym momencie zawiodła, polecam zabawę w robienie sobie awatara. Przednia jest i wciągająca.
Awatara postanowiłam zrobić prostego, oldschoolowego i dwuwymiarowego, czyli nadającego się do wsadzenia w okienko profilu na Skype, Facebooku, Bloggerze czy choćby naszej-klasie. Żeby zachować pozory chwilowości zajęcia, z góry odrzuciłam wszelkie metody powiązane z aplikacjami do ściągania i instalowania. Musiało być online i to bez konieczności zakładania konta, bo to już zobowiązuje i zabiera czas. Acha, i darmowe. Musiało też być darmowe.
Bardzo szybko przekonałam się, że większość linków stanowiących według Google odpowiedź na moje pragnienie, prowadzi do stronek, których oferta ogranicza się do przycinania uploadowanego zdjęcia do rozmiarów akceptowanych przez małe okienka profilowe portali społecznościowych i komunikatorów. Drugie w kolejności poleciały online'owe mini-Photoshopy pozwalające na "ukomiksowienie" lub wymyślne powyginanie fotki (KusoCartoon, CaricatureSoft, Moonjee, promowany mocno i opisywany BeFunky, Gizmoz czy Pho.to).
Najciekawsze ze wspomnianych byłyby dwa ostatnie. Gizmoz daje możliwość przekonania się na własnej skórze i układzie kostnym, jakby się wyglądało będąc mutantem, na przykład człowiekiem-lwem, człowiekiem-małpą albo kosmitą. O ile oczywiście kogoś takie pytania nurtują. Niestety, podobnie jak w wypadku wszystkich innych (przynajmniej znanych mi) programów sczytujących dane z fotografii, i Gizmoz wymaga bardzo dużo wyrozumiałości i dobrej woli od użytkownika, gdy przyjdzie wyszukiwać podobieństwa do swoich rysów w rysach tego kogoś na obrazku. Osobiście na Gizmoz się obraziłam za totalne zignorowanie i zaciemnienie subtelności mojej słowiańskiej urody tuż przed ostatnim krokiem produkcji awatara, czyli w idealnym momencie, żeby nie żałować, że zapisanie rezultatów wymaga podania adresu mailowego.
Jeśli mało, to jeszcze troszkę znalazłam TUTAJ, choć przyznaję, że jakoś specjalnie nie szukałam.
Podobnie puzzlowo jest na Mangatarze, Meez (dla tych, którzy jednak wolą wcięcie w talii), WeeWorld i SP Studio, choć to ostatnie i tak niezmiernie mi się spodobało, bo pozwala dołączyć do mieszkańców South Parku.
A skoro już przy filmach jestem, to dwa pocieszne nawet cukierki na koniec.
Avatar Avatar. Ten. Camerona. Z Twoimi rysami. Możesz sprawdzić, czy byłoby Ci ładnie na Pandorze. Ja już wiem, że mi nie.
Choć nie jestem pewna, czy i tak nie znośniej niż na pokładzie USS Enterprise. Jako Spock wyglądam jak mały chłopiec.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz