Jak długo przetrwałbyś przykuty łańcuchem do piętrowego łóżka z welociraptorem?

3 komentarze
I could survive for 51 seconds chained to a bunk bed with a velociraptor Morrigan: "może to uświadomi ludzi, że należy trenować samoobronę"

(Muzyczny) kryzys Second Life

7 komentarzy
"Hi! do you know any places where I can perform and get paid?" - dosta ł am wczoraj. Ale ż ... Niki nigdy nie ś piewa ł a dobrze, ale i tak nie pojawia ł a si ę za mniej ni ż 4k L$ na godzin ę . Dobrego muzyka jeszcze rok temu trzeba by ł o zamawia ć z minimum miesi ę cznym wyprzedzeniem. Ż eby zszed ł z wynagrodzenia poni ż ej 10k, musia ł dosta ć kontrakt na regular gigs przynajmniej dwa razy w miesi ą cu. No chyba, ż e by ł z dramatycznie innej strefy czasowej, to nie przesz ł o inaczej, ni ż za 30k, jak nic. I co si ę sta ł o? Przyznam, ż e nigdy wcze ś niej a ż tak nie uderzy ł a mnie prawda o kryzysie Second Life. Co tam, ż e wielkie firmy si ę zwin ęł y, ż e olbrzymie fuzje i g ł o ś ne marki, które jeszcze w styczniu zesz ł ego roku dawa ł y nadziej ę na prze ł om cywilizacyjny porównywalny z gutenbergowska ruchom ą czcionk ą , teraz ju ż o swoich planach nawet nie pami ę taj ą . Co tam, ż e VR nie trafi ł a pod strzechy. Ż e kolorowa 3D ba ń ka p ę

Metropolis Crap

2 komentarze
SPEAKER shouts: Have you gone mad? If the Heart Machine is destroyed, SPEAKER shouts: the entire workers' city will be flooded!! SPEAKER shouts: The destruction of the Heart machine SPEAKER shouts: Maria and Freder come to the rescue... SPEAKER shouts: let the children drown in the Flud... Ależ to było show! Velazquez Bonetto, owner grupy CARP (Cybernetic Art Research Project) zrekonstruował na swojej wyspie Diabolus Art space scenografię z filmu Fritza Langa z 1927 roku - Metropolis - i wystawił sztukę opartą na zachowanym scenariuszu. Premiera jest już wprawdzie o kilka dni za nami, ale wczoraj wieczorem spóźnialscy dostali powtórkę. Walczyłam wytrwale to z przepełnionym simem, to z lagiem i na niewiele się moje miotanie zdało. Zobaczyłam jedynie fragment. Ale jaki za to imponujący! Z racji, że oryginał tej pięknej, cudownej i pionierskiej futurystycznej dysutopii nie przetrwał, odtwarzano go wielokrotnie na masę sposobów. Osiem lat temu choćby powstała manga o tym tytule autors

Scottius Polke

Brak komentarzy
Jako że zostałam ostatnio obdarowana tytułem bogini gejowskiej tolerancji, miałam w planach na wczorajszy wieczór paradę "OUT and PROUD" wspierającą dumnych homoseksualistów. Okazało się jednak, że bezpłodna przekora ze mnie ulatuje coś ostatnio, bo jakoś koniec końców wylądowałam u Portugalczyków, którzy otwierali sobie i ku swojej uciesze nową wystawę w LX Gallery . Scottius Polke, (chyba) świstak z fioletowym piórkiem wpiętym do kapelusza - bo on właśnie był gwiazdą wieczoru - jest artystą tworzącym przede wszystkim w RL. Przyszło mu jednak do głowy coś ciekawego. Zamiast wzorem kolegów pakować do Second Life JPEGi ze swoimi realowymi wyczynami, rekonstruuje dzieła in-world zupełnie od podstaw. Primy i particle sprawiają, że to, co oryginalnie było dwuwymiarowe, zyskuje dodatkowe D. Na moich fotkach rzecz jasna tego nie widać, dlatego zapraszam do galerii. Efektu jego pracy kiepskim nazwać nie można, ale daruję sobie dywagacje. Liczę, że Hacintho zrobi to lepiej (przecież

Evolver - fabryka avatarów

11 komentarzy
Evolver - dostępna od trzech tygodni wersja alfa zabawki, która powinna teoretycznie zrujnować, a w praktyce zapewne tylko nakręci skinowo-shapeowy biznes nie tylko w Second Life. Darmowa fabryka avatarów. Można by prawie powiedzieć, że Evolver to mocno okrojona wersja wbudowanej w klienta SL aplikacji do tworzenia postaci 3D. Ale nie można. Głównie ze względu na drobiazg nazwany "Your Clone". Cała pracja, jaką musiałam wykonać, żeby dostać trójwymiarową, cyfrową wersję siebie, to przygotowanie dobrze oświetlonej fotki w formacie JPEG, wielkości nie mniejszej niż 500kb, na której odległość oczu od brody wynosi ok. 400 pikseli. Upload, kilka minut na zrobienie sobie kawy i voilà ! Pikselowa - a jednak RL-owa - ja. Za ciorta oczywiście nie wyglądam tak, jak na tym obrazku. Nijak to mnie nie przypomina, ale przynajmniej skin mój. Ewidentnie go rozpoznaję. Niech no tylko Linden Lab dogada się z Evolverem, a wszystkie Lelutki będą mogły mnie cmoknąć. Ha! Jedyne czego jeszcze by s

Czas, przestrzeń i ciekawość

4 komentarze
Czas i przestrzeń są strasznie klawe. Lubie, fajnie się przemieszczać w obu. Najlepiej na znaczne odległości, kiedy zdają się rozrastać i wydłużać nienaturalnie (podejrzewam, że kurczenie się wywołuje podobny efekt, ale biorąc pod uwagę, że ostatnio przyszło mi mieszkać w pomieszczeniu mniej więcej moich rozmiarów, a czasu i tak zawsze mi brakuje, to trudno w tym względzie zrobić na mnie wrażenie). Nie chcę zabrzmieć sentymentalnie, jak - nie wytykając palcem ;) - post babci Agi o cudownych czasach bez voice, ale pod pewnymi względami korygowanie ułomności 'starej' rzeczywistości wydaje mi się pomyłką. I niech nawet będzie, że umysł mi nawykł i się zamknął. Nigdy nie siliłam się na nieomylność i obiektywność. Mało jest rzeczy równie frykaśnych, jak wyczołgiwanie się po kawę w przydrożnej stacji benzynowej, albo obserwowanie schematycznie naszkicowanego samolociku przesuwającego się nad mapą na ekranie monitora wiszącego przed pierwszym rzędem siedzeń. Mija czas i kilometry. Ru

Museuming, czyli Noc Muzeów 2009

8 komentarzy
(Zamek i arboretum w Kórniku; fot. by J. Shuftan) Nie wiem na ile zdajecie sobie z tego sprawę (bo swobodnie można funkcjonować bez tej wiedzy), ale niezależnie, gdzie byliście w ten weekend, mieliście okazję przegapić/wziąć udział w dosyć uroczej corocznej zabawie w clubbing muzealny. Zgodnie z ideą bowiem wszystkie sensowne przybytki zbierająco-konserwujące w okolicy były dostępne do zwiedzania za darmo w nocy z soboty na niedzielę. (Zoo też zaliczyliśmy sobie do muzeów; fot. by J. Shuftan) Cóż, patrząc na te tłumy ustawione w kolejce do drzwi, zachwycając się absurdalnością całego zamieszania (w poniedziałki wstępy też są za free, a jakoś nie trzeba wtedy spędzać godzin na szukaniu miejsca parkingowego), zrozumiałam w lot, że ja też muszę. Skrzyknęłam chłopaków - nie ma przecież dobrej imprezy bez dobrej ekipy - i chwile później, w obowiązkowych czarnych golfach pseudointelektualistów, niedbałym krokiem dekadentów sunęliśmy przez Poznań, dzierżąc w dłoniach po parze najprzedniejszyc

Prism - ot, taka sobie aplikacja

2 komentarze
Mozilla Labs wypuściła kilka dni temu nową zabawkę. "Ładne i bezużyteczne, czyli powinno ci się spodobać" stało w opisie do linka od Margaryny Palmy, który udaje, że czytanie newsów o wszystkich nowych programach, aplikacjach i innych pierdołach należy do jego obowiązków zawodowych i musi koniecznie robić to w godzinach pracy. A niech tam, będę mu beta testerem. Zainstalowałam. Szczerze powiedziawszy, nie wiem, o co taki szum Mozilla robi, ale już mówię, w czym rzecz. Może komuś się spodoba. Cała idea polega na tym, żeby nie otwierać już stron www w przeglądarce, jak to robiliśmy do tej pory, ale w zupełnie niezależnym okienku aplikacji. Prism pozwala za utworzenie z każdego z naszych ulubionych URLi czegoś na kształt mini-programu, samodzielnej aplikacji, do której możemy stworzyć skrót na pulpicie, na pasku zadań czy w menu start . Hmm... no i...? No i nie wiem. Dlaczego miałabym wybrać Prism, zaśmiecić sobie pulpit skrótami i zrezygnować z genialnie praktycznego i przyjaz

Ankieta studencka

2 komentarze
Była na forum, wiem. Ale odzew najwidoczniej za mały, bo autorka nadal prosi o pomoc. Stara się, miła jest, a do tego promotor zmienił jej temat z fajnego na... ten, co ma. Raz dwa załatwicie te pytanka. W przerwie na kawę. Ankieta studentki piszącej o SL - do wypełnienia -> TUTAJ <-

Tajemniczy art. 23 i jego wpływ na przyjemność

12 komentarzy
"Cześć stary, bo wiesz, pani tu z takim niecodziennym pytaniem..." Przyszło mi do głowy, że fajnie będzie pójść do wypożyczalni filmów. Pokręcić się przez pół godziny między półkami z okładkami i nie móc się zdecydować. Zapłacić za to, co można mieć za darmo, a potem wkurzać się na siebie za ten idiotyczny pomysł, gdy trzeba będzie podnieść pupę i iść pożyczone oddać (sam proces oglądania filmu jest tu drugorzędny). No ba... Tylko kto wie, gdzie jest jakiś przybytek wypożyczający? Gdzieś musi stać przecież. Pamiętam, że istniały i dobrze się miały kiedyś różne beverlyhillsy i videoworldy. "Nie, kupel też mówi, że już nie ma" - powiedział, odkładając telefon, pan ze sklepu po drugiej stronie ulicy, który z jakiegoś dziwnego powodu jest źródłem większości moich informacji na temat tego, co się dzieje w mieście. Nie odpuszczam łatwo, jeśli mi się czegoś zachce, więc nie uwierzyłam. Słusznie, jak się okazało niecała godzinę później. Znalazłam. Wszystko było, jak być mia

Oral fixation

4 komentarze
Jako osoba wiecznie głodna i nazbyt gadatliwa dużo uwagi poświęcam temu, żeby trzymać buzię zamkniętą. Ostatnie sprzątanie inventory (huh... trudno uwierzyć, ale uporałam się z tajemniczym i budzącym grozę, rozrastającym się przez dwa lata folderem o wszystko mówiącej nazwie "stuff") obudziło we mnie miłość do wszelakich zapychających usta attachmentów. Oczywiście mam swoich faworytów. Na przykład szczoteczkę z pastą do zębów z pięcioma różnymi animacjami szorowania (z czego jedna jest nieprzyzwoita nieco, wiec nie używam) z Magic Nook , sklepu słynącego z asortymentu tak skrajnie absurdalnego i nieprzydatnego w Second Life, że aż nie da się nie zakochać. Albo te czeresieńki od Griffin's z fotki powyżej (ostatnio krzyczeli o niej na grupie Z.Z.Z.). Efektownie buchający z usteczek Cold Breath, który mam skądś, ale nie pamiętam skąd i równie bezSLURLowy lizaczek Heart Lolly, zgarnięty od Morri czy Ayu jeszcze przy okazji którejś tam ze SL'angowych bezsennych nocy (jego

Bohema

2 komentarze
(fotka by Linka) "Zrobimy z Ando miejsce, w którym będzie nam się wszystkim chciało być" rzekła Morri. I jak postanowili, tak uczynili. Wczoraj wieczorem słowo oficjalnie stało się ciałem. Długo czekaliśmy, ale było warto. Budowa rozpoczęła się kilka miesięcy temu, jeszcze w Republice, nic więc dziwnego, że już na starcie czułam się związana. Chociaż to i tak ma znikome znaczenie. Bohema ma bowiem w sobie ten specyficzny, niesamowicie ciepły i dekadencki zarazem klimat, który nie pozwala nie czuć się tam jak w domu. Są w Second Life parcele, całe wyspy nawet, na których budynki i meble wydają się mieć funkcję tak skrajnie użytkową, że wręcz sprawiają wrażenie jedynie zarysowanych szkicowo. Umowne, schematyczne znaki odsyłające nas do drzwi, obrazu na ścianie, krzesła i okna. Niby ok, niby ważne co i z kim, a nie w jakiej scenerii. A jednak... W Bohemie chce się być, bo w Bohemie czuć przestrzeń. "It takes immersion", żeby zrobić coś takiego. Morri i Ando potrafią sp

Czerwony Kapturek - queerowski pornol w konwencji baśniowej

17 komentarzy
Chciałoby się powiedzieć, że byłam. Niestety to by było zbyt naciągane. Nie da się też stwierdzić, że nie byłam. Ostatecznie ustawiłam ava w sali kinowej. Crash pozbawił mnie jednak przyjemności obejrzenia filmu w akompaniamencie spontanicznych reakcji współwidzów. Cóż, tłok i lag, jak to na premierze. Na tym jednak się urok funkcjonalności kina zasadza, że można tam zachodzić, gdy się chce, a nie gdy każą. Nie straciłam więc niczego poza premierowym popcornem. Dlatego wypowiadać się będę. Pierwsze, co mam do powiedzenia, to że całość jest tak dobra, że jest sens krytykować. Drugie, to że gdy wróciłam z YouTube'a do SL, na czacie Piwnicy pod Aniołami pojawiła się wypowiedź Hacintho Hueta, którego cytowanie może być odebrane jako jakieś tam faux pas , niemniej powstrzymywać się nie będę, bo sens to ma: Obejrzalem dzis ciekawy film. A wlasciwie cztery filmy, nie wiedziec czemu puszczone razem. Jeden, to mily wstep do bajki, w rytmie muzyki Wasowskiego i cudownego tekstu Przybory. Na
Copyright © Plateau Project by Uzi Boa
Design out of the FlyBird's Box.