Ekskluzywnie niemożliwe

wtorek, 4 sierpnia 2009

Autorka najlepszego bloga o Second Life - Bettina Tizzy z Not Possible in Real Life zwołała wczoraj spotkanie in-world (uczono mnie, że rozciąganie subiektywnych preferencji na sądy ogólne to kiepski pomysł, ale kichać nauki, i tak zawsze się to robi). Powodem była smutna, acz oczywista prawda, że zbiór rzeczy niemożliwych tylko w RL, a możliwych w SL, jest jedynie podzbiorem tego, co niemożliwe w ogóle. Ale mniejsza o rozczarowania.

Od kilkudziesięciu godzin członkostwo w grupie Impossible IRL stało się z lekka elitarne. Elitarne w sposób najbanalniejszy. Nie idzie bowiem o to, żeby zostać zaproszonym na podstawie jakiś tam spełnionych kryteriów, ale o to, żeby zapłacić. I to jak na SL-owe zwyczaje niemało, bo 500 L$.
Zmiana została umotywowana mglistymi jak dla mnie argumentami, bo ostatecznie wyszło na to, że zwyczajnym marketingiem snobistycznym.
Najzupełniej rozumiem, że ekipa NPIRL poświęca swój cenny czas i że gorliwie wspiera "przymierających głodem" - jak to nazwano - artystów. Uznałabym nawet za logiczne i warte rozważenia składki członkowskie dla tych, którzy doceniając sprawę, chcieliby dołożyć cegiełkę od siebie. Nie miałabym nic przeciwko temu, bo to, co robią, jest naprawdę imponujące. Ale wpisowe jakoś mnie mierzi. Głównie z jednego powodu drobnego - skoro dostęp do bloga jest darmowy, a w SL informacje poza grupowymi notkami wysyłane są także przez Subscribe-O-Matic (czy coś tam w ten deseń), który, jak rozumiem, nadal będzie nieodpłatny, to jaki pożytek płynie z zapłacenia 500 L$ za znalezienie się na liście grupy, w której nie wolno się odezwać na czacie?
Czyżby Bettina nadal czuła się niedoceniana, skoro wykoncypowała, że trzeba zmusić ludzi, by bardziej szanowali możliwość wyświetlenia sobie w profilu klawej nazwy grupy? To nie jest zabawne. Uwielbiam tego bloga i z perspektywy wcześniejszych doświadczeń wypadałoby mi się cieszyć, że tym razem obyło się bez dramatycznych gróźb zwinięcia interesu (jak końcem marca, gdy NPIRL nie został uwzględniony w pierwotnej wersji rankingu najpopularniejszych SL blogów...).

Wygląda na to, że nie ja jedna zbaraniałam, bo z pospotkaniowych refleksji wypłynęło ogłoszenie o testowo zawieszonym banie na czat. Obawiam się, że jeśli Bettina faktycznie chce zbierać opłaty za tę zabawę, będzie musiała odesłać marudzących na przeszkadzające w pracy literki skrypterów do Subscribe-O-Matica.

Niemniej, całe zamieszanie może wyjść nam wszystkim na dobre. Przez następne dni będą bowiem organizowane spotkania in-world. Not Possible in Real Life szuka współpracowników, chce odświeżyć bloga, bazę opisanych miejsc i artystów, a także otworzyć się na nowe pomysły.
Jeśli ktoś z Was ma ochotę przyłożyć pikselową rączkę do czegoś naprawdę wartego spędzania czasu przed monitorem, zdecydowanie powinien się wybrać (dla ewentualnych niezorientowanych -> NPIRL content guidelines).

2 komentarze :

Hacintho pisze...

Świat idzie naprzód... Ludzie płacą bajońskie sumy, by otrzeć się nie tylko o Wielkość, ale choć o Znaność... Nie rozumiem tego, może to jak gówno i okręt, ale rozumiem chęć dowartościowania siebie. Np. czytam blog Uzi, choć przeważnie ze słownikiem Kopalińskiego i duszą na ramieniu, bo w Kopaliński nie znał połowy określeń znanych Uzi... Pop art zabił sztukę, ambitne media zabijają dwa i pół tysiąca słów koniecznych do porozumienia się...

Queeness pisze...

Jedno tylko napiszę... broń boże zakładć nowego bloga i odrywać się od SL. Ten blog jest jest OK, zatem nie rezugnuj z niego. Ja na swoim pisze labo o SL, albo o RL, albo o obydwu. Zatme jeszcze raz: nie niszcz tegoż doskonałego, cyfrowego czytadła, bo nudno bedzie ludziom. I konkurencyjnego nie zakąłdaj, bo to zazwyczaj źle się kończy.

Pozdrawiam

Copyright © Plateau Project by Uzi Boa
Design out of the FlyBird's Box.