"Sztuczna" podróż spowodowana Morfiną cz.2 - 'The Raven' by Edgar Allan Poe

piątek, 27 czerwca 2008

W naszej zainspirowanej premierą w Teatrze Morfina wyprawie po "więcej sztuki dla Ayumi" dotarłyśmy do instalacji 'The Raven' by Edgar Allan Poe.


Zapewne wszyscy kojarzą Virtual Starry Night, muzeum Van Gogha, w którym można wejść do obrazu. Tutaj można wejść do wnętrza tekstu. Niezwykłe to przedsięwzięcie, odtworzenie przestrzeni, która przede wszystkim funkcjonuje w wyobraźni czytelnika. Zazwyczaj podobne próby kończą się protestem widza "To przecież nie tak było, nie tak wyglądało!". Przywykłam. A tu niespodzianka. Sceneria niemal jakby wyjęta z mojej głowy (poza tym, że drzwi widziałam na innej ścianie :) ). I to mnie zastanowiło. Jakie było prawdopodobieństwo, że ja i autorka projektu w SL - Tyrol Rimbaud - wyobrażaliśmy sobie miejsce akcji poematu Kruk tak samo? Nikłe. Znaczy, że już gdzieś to miejsce widziałam. I ona też widziała...
Zaczęłam szukać.

Rzecz jasna zaczęłam od samego tekstu. Wyłowiłam fragmenty mówiące cokolwiek o przestrzeni opisanego miejsca (tłumaczenie Przesmyckiego i oryginał):

Otworzyłem okno zatem... Szumiąc skrzydły, z majestatem,
Wzleciał ciężko Kruk wspaniały, jakby czarny piekieł stróż.
Nie pozdrowił mnie ukłonem, okiem powiódł w krąg zamglonym
I siadł z pańskim jakimś tonem pośród dwóch kamiennych kruż -
Na Pallady biuście przy drzwiach, pośród dwóch kamiennych kruż.
Usiadł tam - nic więcej już.
(...)
I kruk wcale nie odlata, jakby myślał siedzieć lata
Na Pallady biuście przy drzwiach, pośród dwóch kamiennych kruż,
Krwawo lśni mu wzrok ponury, jak u diabła spod rzęs chmury
Światło lampy rzuca z góry jego cień na pokój wzdłuż,
A ma dusza z tego cienia, co komnatę zaległ wzdłuż,
Nie powstanie - Nigdy Już!"


Open here I flung the shutter, when, with many a flirt and flutter,
In there stepped a stately raven of the saintly days of yore.
Not the least obeisance made he; not a minute stopped or stayed he;
But, with mien of lord or lady, perched above my chamber door -
Perched upon a bust of Pallas just above my chamber door -
Perched, and sat, and nothing more.
(...)
And the raven, never flitting, still is sitting, still is sitting
On the pallid bust of Pallas just above my chamber door;
And his eyes have all the seeming of a demon's that is dreaming,
And the lamp-light o'er him streaming throws his shadow on the floor;
And my soul from out that shadow that lies floating on the floor
Shall be lifted - nevermore!

Faktycznie, tytułowy kruk wlatuje przez okno (niestety przez zamknięte; to otwarte znajduje sie po przeciwległej stronie pomieszczenia). Śledzimy cień ptaka padający na podłogę i przesuwający się w stronę drzwi. Ale o dziwo nie tych, przez które weszliśmy. Z niewiadomego powodu w rekonstrukcji SL-owej pojawiają się dwie pary drzwi. Te, którymi wchodzimy i te, które stają się częścią opowieści. To wprowadza pewne zamieszanie z racji, że podmiot liryczny w dalszej części tekstu przysuwa „miękki fotel na wprost ptaka, do drzwi tuż”; /Straight I wheeled a cushioned seat in front of bird, and bust and door/, a tymczasem fotel jest bardziej naprzeciw drzwi "roboczych" niż tych stanowiących element scenografii. Zresztą, gdyby być złośliwym, można by dojść do wniosku, że to w ogóle nie jest 'ten' układ mebli i 'ten' fotel, bo tekst sugeruje fioletowe obicie, a w SL jest zielone :)) Niby drobiazg, ale zastanawiający.












W tłumaczeniu Zenona Przesmyckiego ani razu nie pojawia się informacja mówiąca o tym, że popiersie Pallady ulokowane jest nad drzwiami. Doskonale pamiętam, że jako dziecko wyobrażałam je sobie stojące, w asyście tajemniczych "kruż" (wizualizowanie nieznanego to przednia zabawa :) ), na czymś w rodzaju niewysokiego stolika obok wejścia do pokoju. W którymś momencie musiałam najwyraźniej zweryfikować ten obraz, bo dziś w poszukiwaniu kruka bezbłędnie przesunęłam kamerę nad drzwi. O dziwo jednak, zaskoczył mnie brak wspomnianych kruż. Najwyraźniej wyimaginowane dzbanki pana Zenona na dobre wryły się w moją pamięć.

Osobną kwestią jest budowanie atmosfery grozy. Edgar Allan Poe osiągnął cel przez rytmiczną budowę poematu kontrastującą z odpowiednio dobranym słownictwem, przez powtórzenia budujące napięcie. W Second Life mamy do dyspozycji spectrum powszechnie stosowanych w horrorach chwytów i rekwizytów.
Strugi ulewnego deszczu, mgła, mrok. Wita nas cisza, w której dudni wręcz dźwięk tykającego zegara. Kotary powiewają na wietrze, cień kruka przesuwa się po podłodze, nad kominkiem wisi portret Lenore (zmarłej ukochanej bohatera i przyczyny całego zamieszania). Jej twarzyczka jest odrobinkę specyficzna...
Mały zoom :


Podobny efekt grozy daje operowanie światłem i cieniem. W Second Life wygląda to tak:


I ciężko oprzeć się wrażeniu, że słychać tu echa Gustave'a Doré'a, autora ilustracji do jednego z wydań Kruka, chociaż jak na mój gust, SL-owa rekonstrukcja nie dorasta dziełom Doré'a do pięt. Jak na symbol pogrążenia w obłędzie, to nasz wirtualny światłocień nieco mizerny :)









Na koniec jeszcze dołożę cytat z info dostępnego na miejscu:
"My reason and intention for this presentation is primarily for the inspiration of others. To build a better world, we, as a community, must know and cultivate our cultural values. I have built this installation in the manner of a non-linear immersive environment for the purpose of allowing all citizens, regardless of time or schedule to experience an important work of art. (...) I encourage all the budding talents of our world to seek new forms of expressions within the palette we have." - Tyrol Rimbaud

A na drugi koniec mała przeróbka źródła, które zapewne leży u podstaw moich wyobrażeń na temat wnętrza opisanego w tym przecudownym poemacie...



3 komentarze :

Rafał Moczadło pisze...

Po tym poście masz już we mnie wiernego czytelnika - naprawdę świetny.

Uzi pisze...

Rafał, nie prowokuj, to miał być taki wybryk tylko... Obiecałam sobie, że tylko raz sobie pofolguję :)
Nie ukrywam jednak, że Twój komplement nie jest mi obojętny. Czekam zatem, co pojawi się na Twoim prywatnym blogu :>

MUZA pisze...

Uzi.. uwielbiam Kruka!
musze sie tam wybrac w sl.
A tu daje moje ulubione tłumaczenie tego arcydzieła, niestety nie wiem kto jest autorem :( To tłumaczenie to dla mnie tez arcydzieło..

Raz - posępna północ była - gdym, znużony i bez siły,
Nad dziwnością obyczajów dumał, tych sprzed lat tysięcy,
Kiedym drzemał ( spać się chciało ), nagle coś w drzwi zastukało,
Jakby pukał ktoś nieśmiało, delikatne czyjeś ręce.
"To gość jakiś snadź - mruknąłem - puka, czyż mu czas poświęcę?
Tylko tyle i nic więcej."

Pamięć mnie nie myli złudnie, było to w noc głuchą grudnia;
Po podłodze pełgał odblask węgli tlących w konań męce.
Patrząć, kiedy świt rozgorze, myśle: w księgach znajdę może
Ulgę w smutku po Lenorze, promienistej i dziewczęcej,
Którą tak zwą aniołowie - moje już nie dotkną ręce
bezimiennej mgły dziewczęcej.

Szmer niepewny z mej alkowy, szelest kotar purpurowych
Dziwnej groźy dreszcz nieznany budził we mnie, drżały ręce.
Chcąc więc stłumić serca bicie, powtarzałem sobie skrycie:
"Gość pomyślał o wizycie, czeka, kiedy klucz przekręcę;
Oto wszystko i nic wiecęj."

Aż, wysiłek robiąc duży, nie wahając się już dłużej,
"Panie - rzekłem - czy też Pani, wybacz, proszę cię w udręce,
Bo, by prawdę rzec, drzemałem, a tak lekko zastukały,
A tak słabo kołatały delikatne twoje ręce,
Że wątpiłem, czy cię słyszę." Drzwi otwieram: w sieni wnęce
Ciemność była i nic więcej.

Patrząc w ciemność tę głęboką, stałem ze zdumieniem w oku,
Sny śniąc, jakich nikt z śmiertelnych nie śmiał śnić;drżąc w zwątpień męce.
Cisza była niezmącona, nie szedł żaden dźwięk z jej łona.
Rzecz jedyną wymówiono: imię zjawy mej dziewczęcej;
Jam to szeptał je i echa szept: "Lenoro!" brzmiał we wnęce -
To jedyne - i nic więcej.

Do pokoju się cofnąłem, ogień płonął mi pod czołem.
Wkrótce znów pukanie słyszę, lecz głośniejsze niż we wnęce.
"Pewnie - rzekłem, z bladym licem - to coś u tej okiennicy,
Trzeba zbadać tajemnicę, serce ścichnie." Wzniosłem ręce.
"Trzeba zbadać tajemnicę..." dziwny skurcz uczułem w szczęce.
"To wiatr wieje pewnie - coż by więcej?"

Okiennice-m pchnął; wnet z trzepotaniem i furkotem,
kruk majestatyczny wkroczył, święty ptak sprzed lat tysięcy.
Nie ukłonił mi się mile, nie zatrzymał się choć chwilę,
Z miny - lord ( powagi tyle ), jeno wprost w wejściowej wnęce
Wczepił szpony w biust Pallady, co nad drzwiami stał we wnęce;
Uczepiony stał - nic więcej.

Ptak z hebanu bałamutny precz odegnał nastrój smutny,
Przez powaśne swe decorum zbudził myśli wręcz chłopięce.
"Choć czub zdarto waszej mości- rzekłem - obcyś trwożliwości.
Z brzegów nocy straszny gościu, powiedz, gwoli mej podzięce,
swe rodowe miano, które tam, w Hadesu mrokach świecą."
Kruk odrzecze: "Nigdy więcej."

Zadziwiło mnie ptaszysko, że przemawia tu, tak blisko -
Choć z niewielkim sensem wprawdzie odrzekł mi ten dziw zwierzęcy.
Chyba przyznać mi możecie, że z żyjących nikt na świecie
Tak wybranym nie był przecie: ptaka mieć w wejściowej wnęce
Czy też zwierza, na popiersiu, w górze, tuż w wejściowej wnęce
Który zwie się "Nigdy więcej".

Lecz Kruk nad rzeźbioną głową wyrzekł tylko jedno słowo,
Jakby duszę w nim wylewał, jakby mi ją oddał w ręce.
Więcej nie miał rzec ochoty, nawet skrzydłem nie trzepotał -
Ażem ledwo wymamrotał:"Opuścili mnie odmieńcy -
Druhy - jutro on opuści, jak nadziei rój chłopięcych.."
Na to ptak rzekł:"Nigdy więcej."

Zaskoczony że w tej ciszy takie trafne słowa słyszę:
"Bez wątpienia - rzekłem - tyle jeno przejął on, nic więcej,
Od nieszczęśliwego pana, co, przez mściwy los ścigany,
(Los dogoni - rzecz to znana ), poniósł brzemie swe w udręce,
Swoim snom Requiescat śpiewał, refren - w melancholii męce -
O tym "Nigdy więcej".

Zmuszał smutne me oblicze zdobić w uśmiech ptak zwodniczy.
Pchnąłem fotel wyścielany tam, gdzie biust i ptak we wnęce,
Potem, tonąc w aksamicie, nanizywać jąłem skrycie
Was, me sny, co w duszy lśnicie, myśląc, co ten sprzed tysięcy
Lat złowieszczy ptak pokraczny, zmora, zwid sprzed lat tysięcy,
Myślał kracząc: " Nigdy więcej."

Myśląc o tym się urzekłem, ani słowa doń nie rzekłem,
Zaś ptaszyska wzrok płonący pierś mi piekł coraz goręcej.
Zgadywałem to i owo, błogo zanurzony głową
W poduszeczkę welwetową, którą lampy blask najwięcej
Pieścił, w miękkie te fiolety, gdzie nie złoży, ach, już więcej
Ona głowy swej dziewczęcej!

Pokój się napełnił wonią, co szła z kołysanej dłonią
Serafina kadzielnicy - jegoż kroki tam, we wnęce?
"Nędzny! - krzyknę. - Przecz Bóg ciebie zesłał? na aniołów niebie!
woda z lety niech pogrzebie pamięć o niej, którą święce!
Pij! Zapomnij o Lenorze i mnie daj nepenthes w ręce!"
Kruk odrzecze: "Nigdy więcej."

"O, proroku, zło uparte! - mówię - ptakiem-żeś czy czartem!
Piekła gońcem czy sztorm ciebie na brzeg cisnął, potępieńcze.
Opuszczony, lecz zawzięty, na brzeg pusty i zaklęty,
Gdzie ten grozą dom objęty - szczerze mów, ja błagam w męce!"
Zali jest w Gilead balsam? - powiedz, powiedz, błagam w męce!"
Kruk odrzecze: "Nigdy więcej."

"O, proroku! zło uparte! - -rzekłem - ptakiem - żeś czy czartem!
Na to niebo tam i Boga, co go wespół z tobą święce!
Duszy w jarzmie smutku powiedz: w raju, co się eden zowie,
Czy te, którą aniołowie zwą Lenora, moje ręce
Dotkną, czy obejmą święta, ten promienny cud dziewczęcy?"
Kruk odrzecze: "Nigdy więcej."

"To, coś rzekł, rozstania znakiem będzie - diaskiem żeś, czy ptakiem! -
Wrzasnę. - Wracaj w jądro burzy, w mrok Hadesu, potępieńcze!
Nie roń piór, nie zostaw śladu po twym kłamstwie, pełnym jadu!
Nie mąć ciszy tej swą zdradš! Porzuć biust, gdzie tkwisz we wnęce!
A Kruk odrzekł: "Nigdy więcej".

I Kruk nie drgnie nawet wcale: siedzi stale, siedzi stale
Na Pallady bladym biuście, ponad drzwiami w izby wnęce.
Jego wzrok nieporuszony snem lśni, jaki śnią demony.
Lampa rzuca blask przyćmiony i w dół spływa cień zwierzęcy.
Z tego cienia na podłodze duszy mej juz żadne ręce
Nie podniosą - Nigdy więcej.

Copyright © Plateau Project by Uzi Boa
Design out of the FlyBird's Box.