Museuming, czyli Noc Muzeów 2009

niedziela, 17 maja 2009


(Zamek i arboretum w Kórniku; fot. by J. Shuftan)

Nie wiem na ile zdajecie sobie z tego sprawę (bo swobodnie można funkcjonować bez tej wiedzy), ale niezależnie, gdzie byliście w ten weekend, mieliście okazję przegapić/wziąć udział w dosyć uroczej corocznej zabawie w clubbing muzealny.
Zgodnie z ideą bowiem wszystkie sensowne przybytki zbierająco-konserwujące w okolicy były dostępne do zwiedzania za darmo w nocy z soboty na niedzielę.


(Zoo też zaliczyliśmy sobie do muzeów; fot. by J. Shuftan)

Cóż, patrząc na te tłumy ustawione w kolejce do drzwi, zachwycając się absurdalnością całego zamieszania (w poniedziałki wstępy też są za free, a jakoś nie trzeba wtedy spędzać godzin na szukaniu miejsca parkingowego), zrozumiałam w lot, że ja też muszę.
Skrzyknęłam chłopaków - nie ma przecież dobrej imprezy bez dobrej ekipy - i chwile później, w obowiązkowych czarnych golfach pseudointelektualistów, niedbałym krokiem dekadentów sunęliśmy przez Poznań, dzierżąc w dłoniach po parze najprzedniejszych filcowych kapci. Na twarzach starannie wyrzeźbiliśmy sobie po grymasie zdaniem każdego przystającym do wizerunku wrażliwego na piękno egzystencjalisty i poczęliśmy kontemplację, pieczołowicie podtrzymując wypracowaną minę to dyskusją o prawie, a to zwyczajnie ratując się chaotycznym zlepkiem trudnych wyrazów, których (rzecz jasna) sami rozumieć nie mogliśmy.
Udało się. Muzealny tłum przyjął nas jak swoich.
Chociaż przyznaję, momentami było gorąco. Bałam się odrobinę, że nas zdemaskują za każdym razem, gdy Shuftan podskakiwał nazbyt entuzjastycznie na widok obrazów/nazwisk pod nimi, które akurat zdarzyło mu się kojarzyć albo gdy Lincoln niezdarnie zasłaniał sobą wejścia do kolejnych sal, licząc, że mnie zmyli i którąś ekspozycję uda mu się ominąć.
Przedziwne, pierwszy raz chyba widziałam tych panów tak zgodnych i tak pięknie dążących do wspólnego celu.
Ostatecznie wypracowaliśmy kompromis. Coś za coś. Np. ja odpuszczam następne muzeum, a Jacek w zamian zachowuje swoją kolejną spontanicznie stworzoną definicję dobrej sztuki tylko dla siebie.

Summa summarum, impreza pierwsza klasa. Muzealni autochtoni nawet przyjaźni i tolerancyjni (o dziwo nie zaatakowali nas nawet po tym, jak Lincoln przywalił grzechem głównym każdego nooba artystycznego, czyli coś w stylu "o matko, to jest sztuka?! przecież nawet ja bym to na namalował lepiej").
Z czystym sumieniem mogę polecić. Kto jeszcze nie był, niech się wybierze za rok. Ponoć nawet pociągi darmowe jeżdżą z tej okazji (chyba na trasie Kraków-W-wa-Gdańsk). Do Poznania warto, świetnie przygotowany event. Panie pilnujące ekspozycji ciche i niewidoczne, wtopione w tło, nic a nic nie krzyczą. Chociaż siadania na eksponatach bym mimo wszystko nie zaryzykowała.

8 komentarzy :

CvX! pisze...

Jak na "noc" to całkiem jasne te zdjęcia. ;)

Warszawa też się bawiła. W tym roku byłem tylko w dwóch miejscach: gabinecie numizmatycznym mennicy i łazienkach (ale nie w samym pałacu na wodzie - 2-godzinna kolejka mnie nie cieszy ;] ).

W a gdzie przyszłym roku będzie się ukulturalniało polskie SL? :D

Uzi Boa pisze...

Powiem to samo, co każdego roku - następnym razem to już na 100% Wiedeń. I pewnie jak co roku okaże się, że nikomu się nie chce ze mną jechać.

(zdjęcia są dzienne, bo jak wpadliśmy w wir imprezowania, to już o fotach się zapomniało ;) )

Little Elf in WonderLand pisze...

Jakie śliczne zdjęcia :) Zazdroszczę obu panom towarzystwa tak pięknej kobiety i to jeszcze w artystyczną noc... ;)

A Pani zazdroszczę widoku podskakującego Shuftana, bom bo nie widziała w innej pozie niż w Uwadze na tvn :P

Anonimowy pisze...

Z prawdziwym ubolewawaniem przyjalem ograniczenie mojej swobody wypowiedzi na temat Sztuki pod grozba wizyty w kolejnym muzeum pelnym potluczonych garnkow i kawalkow zardzewialej blachy. Internet pozostawia jest jeszcze wolnym medium,, pozwole więc sobie przedstawic, z koniecznosci uproszczony, zarys mojej teorii.
Paradygmatem Teorii Sztuki wg Shuftana jest zwrot 'o kurde', który jest wyznacznikiem wartosci dziela. Umozliwia on stworzenie obiektywnego kryterium oceny utworu plastycznego oraz jasnej i prostej hierarchii, która niniejszym prezentuje ( w kolejnosci zstepujacej od najwybitniejszych).
1.„O kurde, o jaaaa!.. pieciolatka” Tutuł wskazuje wyraznie na istote podejscia. Jeśli wspomniany zwrot zostanie wypowiedziany przez osobnika w wieku lat 5 – 7 na widok obiektu muzealnego to bez watpienia mamy do czynienia z arcydzielem. Za przykład mogą tu posłuzyć pierwsze wystawy surealistow, pisuar Duchampa, Lego. Obóz Koncentracyjny Libery, a z pewnoscia dzielo artysty, który stworzyl instalację umożliwiającą bawić się kolorowymi żaróweczkami i kabelkami. (spedzilem przy niej pol godziny!) Idealem niedoscigniotym jest lunapark.
2.„O kurde, niezla/y jest!”. Efekt wywolany przez przez ukazanie nagiego ciała lub tego fragmentu, który zazwyczaj skrywany jest pod ubraniem. Na polecenie zasluguja tu dzieła Rubensa, Łaznia Kozyry, a celem do którego nieustannie daża artysci jest peepshow lub wystep czipendejlsow.
3.„O kurde, nawet ladne to” Reakcja odbiorcy starszego i wyrobionego artystycznie. Dzielo przy tym podejsciu charakteryzowac się musi duza iloscia kolorow (zwracam uwage, ze wykluczamy tym samym te stare,obrzydliwe szarobure portrety, ktorymi obwieszone są wszystkie galerie i których nikt nigdy nie oglada). Jako przykład mogą sluzyc dziela Joan Miro i tworczosc hiperrealistow a jako wzorzec byle stragan z zabawkami na jarmarku lub pokaz sztucznych ognii.
4.„O kurde, ja to gdzies widzialem, chyba mi się to snilo?” Trudno wyjasnic co wywoluje podany efekt jednak czasem obraz lub rzezba daja wrazenie czegoś nieokreslonego, lekkiego dejavu. Wrazenie czysto subiektywne i nieweryfikowalne, więc trudno o przyklady z historii sztuki. Idealem jest moment, w ktorym po pelnej wrazen i alkoholu nocy budzimy się w łozku, a obok spoczywa naga osoba, której imienia nie znamy ale mamy niejasne przeczucie, ze cos nas laczy.
Jeśli dzielo artysty nie spelnia zadnego z podanych warunkow, powinno zostac usuniete z muzeow, by nieswiadomy odbiorca nie tracil pieniedzy oraz czasu na lazenie po pustych salach, gdzie najwieksza atrakcja jest system alarmowy oraz pani siedzaca na krzeselku w rogu.
J.S.

Uzi Boa pisze...

ok, a teraz (jako człowiek honorowy) ponieś karę za złamanie umowy.
Wstań, idź do najbliższego muzeum i przejdź przez niego, czytając wszystkie podpisy pod eksponatami.

Little Elf in WonderLand pisze...

Hahahaha, Jacek. Uśmiałam się do łez :D

Uzi Boa pisze...

Eve, obawiam się, że to nie miał być żart.

Little Elf in WonderLand pisze...

Z Jackiem to jak z Kobietą - wszystko jest możliwe. Nawet to, że napisałby prace naukową pod oryginalnym tytułem :D i pod butem dziekana nadal by go przekonywał do swoich racji :D

Copyright © Plateau Project by Uzi Boa
Design out of the FlyBird's Box.