
Zalogowałam się tylko na moment, tylko po to, żeby podmienić notkę konfiguracyjną. Nic wielkiego, nie wymaga skupienia. Myłam jednocześnie zęby, robiłam sobie kawę, oglądałam nowy wystrój Forumowej - placu zabaw Morri i Ando. Powiesiłam sobie ava na słomce w kieliszku i chwilkę później w prawym górym rogu pojawiło się niebieskie okienko pytające o zgodę na animowanie moich pikselków. No wiecie, wszystko, jak zawsze... :( I z automatu, z rutyny i lenistwa nie przeczytałam... zaakceptowałam :(
W ciągu sekundy załapałam, co się stało, ale było już za późno. Na czacie pojawiło się radosne "dziękuję :)" i zielonkawe "You've just been bitten by a Bloodlines Vampire", a w inventory przybył mi nowy obiekt - primowe ślady ugryzienia.

Co za okropne rozczarowanie. Tak bez słowa, tak po prostu, tak w miejscu publicznym, tak z biegu... ech, zupełnie nie jak na filmach. Gwoździem do trumny romantycznego wizerunku wampira była rozmowa o deficycie krwi w SL.
Poraziła mnie też forma notki, którą dostałam:
Greetings!
Welcome to the Thirst: Bloodlines Vampire RP World! This notecard is vended to you the first time you wear your Bloodlines Bite Marks. These Bite Marks are free, copy, and transfer. Feel free to give copies away to your friends!
Ktoś reflektuje na primowe ugryzienia? Dramat... I jak tu czuć się wyjątkowym i dotkniętym przez tajemniczy świat dzieci nocy? :)
Tak czy owak, faktem jest, że straciłam 5% swojego człowieczeństwa i 0,25 litra krwi. Podobno mam jakieś opcje teraz i wszystkiego dowiem się na wampirzej stronie, ale skoro zaczęłam dzień od nieczytania, to niech tak pozostanie do zachodu słońca przynajmniej.

Na koniec dostałam od Morri prezent - uroczego pieska w koszyczku. I że co to ma niby być? Mój pierwszy posiłek na wypadek, gdybym zdecydowała się zostać wampirem?
Ech, bardzo żałuję, że nie oddałam swojej duszy Lince, gdy jeszcze biegała, żebrząc o krew. Teraz zabrał mi ją jakiś obcy facet, który nie miał nawet na tyle przyzwoitości, żeby się przywitać i zapytać o zdrowie.